Powrót

w noc gorącą i parną
zaczarowanego lata
pod nieboskłonem pełnym gwiazd
z ogromną tarczą księżyca
biegliśmy wśród traw i kwiatów
w oszałamiające piękno natury
upadliśmy na dywan miękki od snu
nagimi ciałami złączeni
usta nasze szalały ze szczęścia
języki grały preludium symfonii
błądziłem wargami po twarzy po oczach
gryzłem koniuszki uszu
przebiegałem wzgórza piersi
karmiłem marzenia 
pieszczotą delikatnych sutek
grała orkiestra wiatru unisono cichutko
złotymi stopami przytulałaś moją twarz
wędrowałem do źródła życia
jak wtedy na szczycie wśród traw
kiedy znaleźliśmy cudowne źródełko
piliśmy kryształową zimną wodę
dałaś mi krople twojego ciała
pachnące gorące jak wino
a potem byłem w twojej komnacie
aż do samego dna rozkoszy
orkiestra lasu była naszą ciszą
księżyc z uśmiechem wysrebrzał nam ciała
od gór spłynęło nowe życie
wymarzone dziecię miłości
dyrygent światła wyciszył muzykę
i tylko nutkami uczuć
fletnie i skrzypce kołysały do snu